Po obejrzeniu dominuje u mnie tylko uczucie zdenerwowania i poirytowania głównym bohaterem. Nie mogę zdać sobie w ogóle sprawy, jak mężczyzna może być tak nieodpowiedzialny i uciekać od problemów. Sam naważył piwa, którego nie był w stanie wypić. Pytanie: po co? Wierzyć się nie chce, że na świecie są tacy ludzie. Oby było ich z czasem jak najmniej. Wilton - życiowa fajtłapa.
Rola Scarlett bardzo dobra, podobała mi się w takiej charakteryzacji.