- bo nikt nie mówi w stylu Woodego Allena i nie próbuje go naśladować (przerywane, długie słowotoki)
- nikt nie robi sobie lodów ( co często się w jego twórczości pojawia)
- i ludzie są normalni (żadnych pseudointelektualistów i tanich żartów, postacie są z krwi i kości, wraz ze swoimi namiętnościami, zdradami i dążeniem do szczęscia)
Ten film to jest powieleniem głównego wątku Zbrodni i wykroczeń, tylko w bardziej "zmysłowej" aranżacji. Więcej seksu i kasy :) Tam też nie było tych elementów, których nie tolerujesz w Allenie.
Allen - reżyser porno i miłośnik scen seksu oralnego? Co najwyżej parodystyczny koprofil, promotor orgii robotów i murzynów jako najlepszych dealerów afrodyzjaków i dementujący plotki o makaroniarzach, którzy potrafią rozgrzać kobietę:) (w którym filmie ktoś "robi (sobie) loda"?)
Pseudointelektualni to są ci, których wyśmiewa (babka grająca Keaton - "podsuniesz takiej kilka lektur i już masz pseudointelektualną neofaszystkę" :D). Też nie przepadam za tym, co się wyprawia np. we "Wrześniu"... tam jest przesyt intelektualistów, ale Allen raczej dobrze wszystko równoważy, jeżeli nie tworzy stricte dramatu.
Polecam Miłość i Śmierć, Śpiocha, Annie Hall, Zeliga, Dannego Rose z Broadwayu - intertekstualność, parodia, świetny duet w czystej postaci.
Tak sobie myślę, że Allen wyreżyserował tak dużo filmów, że łączy wątki z kilku poprzednich i tak powstaje nowy film.
Ten ma akurat dobry scenariusz , ale to irytujące , że wszystko się dzieje w wysokich sferach. Chciałbym, żeby nakręcił film o biednych ludziach